piątek, 26 kwietnia 2013

15. „- Nie chce być upadłym drzewem”


- Zrób coś z nią – ostry głos skierowany do Christophera, ale mówiący o mnie, totalnie zbił mnie z tropu.
W życiu nie widziałam złego Steve’a, a jednak… Myślałam, że to typ „wiecznie wesołego faceta”. Nigdy bym go nie posądziła o taką złość, a w szczególności z tak błahego powodu. To nie ma sensu!
Chris wstał. Wiedziałam, że nie ma wyjścia. Przez chwilę myślałam nad tym, by znów się sprzeciwić, ale zdecydowałam, że lepiej ulec. Wolę iść z nim niż zostać z rozzłoszczonym Reedem. Chłopak objął mnie w talii i razem wyszliśmy z sali narad. Mógł już spokojnie mnie puścić, byliśmy sami, nie musiał grać. Mimo to, nie zrobił tego. Trwałam w jego objęciach aż do momentu, w którym otwierał mi drzwi do samochodu. Przez cały czas panowała między nami cisza obciążona napięciem wywołanym podczas zebrania. Nie miałam odwagi zabrać głosu, a on najwyraźniej też nie miał na to ochoty.
Przez kolejne pięć minut jazdy oboje siedzieliśmy cicho. Postanowiłam włączyć radio. Nastawiłam je na jakąś znośną stację radiową i wsłuchałam się w zawodzenie speakera śpiewającego razem z jakimś utworem. Patrzyłam się na radio z uniesioną brwią, jakby miało to coś dać. Jakby śpiewający facet miał sobie dzięki temu uświadomić, że najprawdopodobniej jego głos będzie mnie prześladować w koszmarach. Szybko zmieniłam stację i cały samochód wypełniły dźwięki jakieś delikatnej melodii. Takiej kojącej nerwy. Stwierdziłam, że jest idealna dla zneutralizowania napięcia między nami.
Chyba to nic nie dało. Brązowooki wciąż wpatrywał się w drogę, nie zwracając na mnie uwagi. Nie to, że bym chciała spowodować wypadek samochodowy, ale chciałam by na mnie spojrzał. Tu i teraz.
Zdaje się, że moje prośby zostały wysłuchane. W połowie. Chłopak wyglądał jakby chciał coś powiedzieć. Otworzył usta, ale po chwili je zamknął. Jakby się rozmyślił. Opadłam na fotel zrezygnowana. Zapatrzyłam się na niebo, zbierało się na deszcz. Nagle w aucie rozległ się głos Dennisa.
- Dobrze wiesz, że nie mam na to wpływu – wciąż patrzył się na drogę.
Skrzyżowałam ręce na piersiach i popatrzyła w jego stronę. On nie raczył zaszczycić mnie nawet przelotnym spojrzeniem, moje natomiast zaczynało namiękać złością.
- Ale nie musisz robić wszystkiego co ci karzą – skwitowałam po chwili milczenia. Odnosiłam wrażenie, że to była jakby kara wymierzona przeze mnie w bruneta. On kazał mi tyle czekać na dźwięk jego głosu, to teraz on będzie użerać się ze mną. Nie ma tak dobrze.
Westchnął.
- To nie tak jak myślisz – wywróciłam teatralnie oczami, no przecież, że nie tak jak myślę (czujecie tą ironie?) – Tak działa remedium.
Szczerze? Była odrobinę skołowana.
- Co ma do tego remedium? Przecież ja go miałam wziąć.
- Ale ja też. To działa w obie strony. I jak chcesz, żebyśmy nie wpadli to powinnaś słuchać się Rady. Jeśli zażyjesz eliksir jesteś im posłuszna. Niedługo mogą się skapnąć, że coś jest nie tak. Więc, jeśli możesz, to bądź bardziej ustępliwa.
Czułam jak się we mnie gotuje.
- I co?! Mam im pozwolić kierować moim życiem?! Wybrali mi już męża, niedługo będą mi mówić w co mam się ubierać! – od razu pożałowałam swoich słów.
Ale co się stało to się nie odstanie. Chris po raz pierwszy oderwał wzrok od drogi i spojrzał na mnie. W jego oczach widziałam nutkę bólu, ale dla mnie była jak cała symfonia oskarżających mnie dźwięków. Przecież on też był skazany na mnie. Sam sobie mnie nie wybrał. W tym momencie wolałabym, gdyby jednak nie spuszczał oczu z asfaltu. Jednak świat nie chce mnie ostatnio słuchać.
Patrzył na mnie przez chwilę, potem jego oczy znów utkwione były w dal, a cisza znów wkradła się miedzy nas. Miałam wrażenie, że nawet on słyszy moje głośne bicie serca.
Niespodziewanie skręcił w jakąś leśną dróżkę. Nawet nie zauważyłam, że wjechaliśmy do lasu. Samochodem trzęsło. Trzymałam się fotela najmocniej jak mogłam. Jechaliśmy zdecydowanie za szybko jak na ten teren. Chłopak najwyraźniej nic sobie z tego nie robił. Z złością, ale też z żalem (o ile dobrze rozpoznaję ludzkie emocje) patrzył się pusto przed siebie, a ja z przerażeniem na niego.
Wreszcie stanął. Wyszedł pośpiesznie z samochodu i okrążył go przystając przy moich drzwiach. Otworzył je. Zlustrowałam go całego i patrzyłam co chce zrobić dalej.
- Wyjdź – zabrzmiało to o wiele delikatniej niż się spodziewałam. Posłusznie wyszłam z samochodu.
Poczułam na sobie jego dłonie. Poprowadził mnie przez chwilę, trzymając ręce na moich biodrach, a potem odszukał moją dłoń i splótł nasze palce. Prowadził mnie jakąś dróżką, której nie znałam. Przerażenie zawładnęło moim ciałem. Przed oczami ponownie miałam tą okropną istotę. Zbliżyłam się do Christophera i nerwowo rozglądałam się wokół.
Po jakiś 10 minutach doszliśmy do ogromnego rowu. Wyglądał jak mini przepaść. Na samym dole znajdowało się ogromne przewrócone drzewo. Oglądając całość miało się wrażenie, że to właśnie owe drzewo przyczyniło się do powstania wielkiej dziury.
Brunet stanął przy brzegu, a ja schowałam się odrobinę za nim w obawie, że z moim szczęściem wylądowałabym na samym dole.
- Kiedyś wierzono, że przewrócone drzewo oznaczało sprzeciwienie się Radzie. Ilekroć ktoś odwróci się od ich decyzji, zrobi na odwrót, drzewo upada. Ale to było kiedyś. Teraz to wierzenie zanikło, ale ten dąb jest jednym z największych. Runął w czasach melius. Aż dziwne… - urwał, ale wzrok nadal miał wbity w korzenie potężnej rośliny.
Nie miałam pojęcia do czego ma to nawiązać, ale nie chciałam wybijać go z transu. Już powiedziałam o wiele za dużo.
- Nie chce być upadłym drzewem – po kolejnej męczącej chwili ciszy, on ją przerwał.
Spojrzał na mnie załamującym się głosem. Mówił tak przejęcie, jakby do tego właśnie był stworzony, do tego, by być posłusznym Radzie, jakby inaczej groziła mu śmierć. Ale jeżeli jest Altersem, to przecież już kiedyś ją przeżył…
- Pozwól mi być tym, kim chce być. Pojedź ze mną – powiedział delikatnie, a mi przed oczami pojawił się zdenerwowany Steve, kiedy to oświadczałam mu, że nie mam zamiaru opuszczać Aeternitas.
Aż zacisnęłam pięści na wizję tego wspomnienia. Zagrzmiało. Wiedziałam, że zacznie lać, to było nieuniknione. Miałam ochotę wracać do auta, ale czułam jakby moje nogi zostały przybite do ziemi. Patrzyłam na niego intensywnie, próbując wyczytać cokolwiek z jego twarzy, ale chyba nie było mi dane.
Przybliżył się odrobinę. Pierwsza kropla deszczu spadła i wylądowała na moim policzku. Wyglądała jak łza. Chris ostrożnie uniósł dłoń i opuszkiem palca, delikatnie wytarł ową „łzę”.
- Proszę – powiedział nie zdejmując dłoni z mojej twarzy. Głaskał delikatnie mój policzek, a ja czułam jak chmury wylewają swoje łzy na mnie. Robiły to, na co miałam ochotę w tej chwili. Płakały. Wszystkie emocje, które kłębiły się we mnie przez parę ostatnich dni, wypychały się na zewnątrz. Smutny wzrok chłopaka zdecydowanie nie pomagał utrzymać ich wewnątrz.
Po chwili byłam już dość mokra, by pojedyncza łza krzycząca o milionie dręczących mnie spraw, zlała się z kroplami deszczu. Brązowooki znów pogłaskał mnie po policzku i ponowił prośbę. Dzieliło nas parę centymetrów, nawet nie. Miałam w tej chwili ochotę dać mu odpowiedź, ale nie słowami. Zaledwie jeden ruch dzielił mnie od tego co właśnie chciałam zrobić.
Wtedy to on wykonał ruch, mi nie dał szansy…
-----------------------------------------------------------------------------------
Hej Miśki!
Nie jestem do końca przekonana do tego rozdziału, ale ocenę pozostawiam Wam. Chciałabym poznać Waszą szczerą opinię w komentarzach.
Jak widać jedna sonda zniknęła. Podjęłam już decyzję i Justina nie będzie.
Wracając do rozdziału, jak myślicie: Co tak zdenerwowało burmistrza Reeda? Gdzie jedzie Chris? Czy Melissa pojedzie z nim? Co zrobił Christopher?
+ nie bójcie się reakcji, jeśli nie chcecie komentować to chociaż kliknijcie przeczytałam/łem ;*
Buziaki
Wasza Candice xoxo
+ ostatnio były uwagi jeśli chodzi o czcionkę, teraz ją wyprostowałam, ale nie wiem co dalej, może być? czy wykorzystać inną? jakieś pomysły? jestem otwarta na propozycje ;)

3 komentarze:

  1. Cudowne jak zwykle!
    Czy on ją pocałował?! POCAŁOWAŁ?! Jak mogłaś nas zostawić w takim momencie?! To jest najgorsze co mogłaś uczynić, zło w czystej postaci!
    ale i tak Cię kocham <3
    Czekam na kolejny :) xx

    @aania46

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Szkoda mi tylko, że mnie nie poinformowałaś i trafiłam na niego dopiero dzisiaj :( Ale lepiej późno niż wcale, co nie? :D Aaaa jestem strasznie ciekawa. I mam wrażenie, że nic już nie będzie takie proste. Czekam na kolejny! I mam nadzieję, że tym razem napiszesz mi krótkie info na blogu ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafiłam na Twojego bloga zupełnie przypadkiem i muszę przyznać, że nie żałuję i na pewno wpadnę drugi, trzeci i kolejny raz. Podoba mi się tu, no. :) Może trochę lakonicznie, ale serio nie mam nic więcej do dodania. No, może jeszcze to, że czekam, oczywiście, na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń