poniedziałek, 31 grudnia 2012

Prolog


Piiiii…. Długi dźwięk kończącego się życia. Mojego życia. Co to za historia, w której główna bohaterka umiera na początku? Raczej nietypowa, ale nikt nie powiedziała, że jest jak wszystkie. Ja nie jestem jak wszystkie.

Czułam jak delikatna nić łącząca mnie z moim ciałem nagle pękła. Moje życie pękło jak bańka mydlana. U stóp szpitalnego łóżka zanosiła się płaczem Amy, tuż obok niej Matt. A ja ujrzałam drzwi. Błyszczały. Może to właśnie tak wygląda życie po śmierci? Wchodzisz przez wielkie drzwi do nowego życia. Ostatni raz spojrzałam na przyjaciółkę i chłopaka. Nie chciałam ich zostawiać, ale to nie zależało ode mnie. Chciałabym do nich wrócić, ale pociesza mnie fakt, że po tej drugiej stronie kiedyś mnie odnajdą. Ostatnia łza spłynęła mi po policzku i z optymistycznym nastawieniem przekroczyłam próg. To było zgubne. Straciłam grunt pod nogami zaczęłam spadać. Czy będę spadać tak przez wieczność? Czy zrobiłam coś nie tak? Nagle zobaczyłam masę obrazów. To właśnie było moje życie. Kolejne urodziny, strata rodziców. Mieszkanie z młodym wujkiem. To on wychowywał mnie czy ja jego? Pojawienie się Margaret. Czas spędzony z Amy. Aż wreszcie pierwszy pocałunek z Mattem. Ale czy to było życie, które chciałam przeżyć? Ono było… było puste. Czy na tym etapie uda mi się je jeszcze wypełnić? To było czego teraz najbardziej pragnęłam. W tej chwili jakbym uderzyła o ziemię. Czyżby moje spadanie dobiegło końca? Czy już minęła wieczność? Otworzyłam oczy. Oślepiło mnie światło. Tuż po chwili ukazała się… Amy! Obok nie Matt! Czyżbym dostała drugą szansę…?