I patrzyłam tylko jak się
oddala, mając w głowie obraz jego uśmiechu. Skierowanego właśnie na mnie. Czy
to wszystko dzieje się przypadkiem? Czy może to kosmiczna moc zwana
przeznaczeniem? Nie wiem czy chce znać na to odpowiedź. Jestem dorosła, mogę
robić co chcę, korzystać z życia, które jest mi dane po raz kolejny.
Nagle zobaczyłam czarnego kota siedzącego na płocie. Niby nic szczególnego, gdyby jego ślepia nie były wpatrzone we mnie. Miałam wrażenie, że obserwuje każdy mój ruch. To jest aż nienaturalne. A przynajmniej takie miałam wrażenie. Dzisiejszy dzień, mogę śmiało zaliczyć do najbardziej dziwnych. Po prostu góruje na pierwszym miejscu. Do mojego umysłu doszła myśl: a jeśli od dzisiaj każdy mój dzień będzie obfitował w tego typu nadzwyczajne zjawiska? Ogarnęła mnie pewna obawa. A może to jednak dobrze? Hmm…
Nareszcie doszłam na miejsce. Oto i Graise – jeden z najbardziej znanych miejsc spotkać ludzi z ‘mojego’ środowiska. Nie bójcie się, moje środowisko to wcale nie jakaś sekta czy ćpuni, zabójcy, samobójcy, złodzieje, fanatycy czy tego typu ludzie. To po prostu grupka ludzi, którzy chcą zmienić miasto na lepsze. Dzięki mojej, a raczej moich Ś.P. rodziców, posadzie jest to możliwe. Zawsze chciałam być kimś ważnym, kimś co może coś zmienić, kimś kogo zdanie się liczy.
Otworzyłam drzwi i przekroczyłam próg. Owiał mnie tak dobrze mi znany zapach serwowanych tu zarówno fastfoodów jak i dań obiadowych, piwa jak i wykwintnego wina. Było to miejsce dla każdego. Można się było wyluzować, dobrze zjeść i spotkać z przyjaciółmi. I do tego klimatyzowane! W upalne dni do tego miejsca wbijały tłumy. Moje oczy już tyle razy penetrowały wnętrze pubu, że znam go na pamięć. Teraz tylko szukam Stefana. Gdzie on jest… Oh, mój kochany pracuś. Znalazłam go. Stał za barem z białym ręcznikiem przerzuconym przez ramię, w ręku trzymał szklankę i drugim ręcznikiem ją wycierał. Jego skupienie na twarzy było aż śmieszne. Uśmiechnęłam się i ruszyłam w jego stronę. Stanęłam przy barze. On nawet nie spojrzał na mnie. Widząc jedynie, że ktoś podszedł, sięgnął po mały notesik i wydukał:
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – trzymał długopis tuż nad kartką, czekając na zamówienie. Widać, że to była jego codzienna rutyna. W mojej głowie pojawił się prze szatański pomysł.
- Więc poproszę jedną przezabawną komedię – nareszcie na mnie spojrzał i czekał z zaciekawienie co znów wymyślę.- Michę popcornu, najlepszego przyjaciela obok, paczkę chusteczek, nasze kochane kłakałko – zaśmiałam się na zniekształcenie słowa „kakao” w naszym ‘słowniku’.- Może jeszcze do tego żelki i jedną porządną fazę – uśmiechnęłam się. – I to jak najszybciej – dodałam opierając się o blat.
- Jak sobie pani życzy – pokazał swoje białe ząbki w szerokim uśmiechu. Spojrzał na zegarek, a potem rozejrzał się po pubie.
- Co się stało? – spytałam, kiedy ten zmarszczył brwi. Wyglądał jakby czegoś szukał.
- Tego barana jeszcze nie ma, ja chcę już iść! – wyraził swoje niezadowolenie. Uniosłam jeden kącik ust ku górze i spojrzałam na niego z zaciekawieniem. Moja mina przemawiała: „Wytłumacz”. On to dobrze wiedział, przecież tak dobrze mnie znał.
- Miał się zjawić nowy barman. Miałem mu pokazać co i jak i zostawić go w rękach George’a – zrobił zrezygnowaną minę.
- Czyli musisz jeszcze zostać?
- Tak – już był lekko poddenerwowany. – Już i tak siedzę tu dłużej niż powinienem, nie mogłem przez to iść do ciebie do szpitala.
- Wiesz, że nie mam do ciebie o to żalu – powiedziałam kojącym tonem, było widać, że był wkurzony.
- I tak powinienem być z tobą, a nie otrzymać sms, że umarłaś, a potem kolejnego, że znów jesteś wśród żywych – jego wzrok zabijał, ale na mnie patrzył opiekuńczo.
- Nie martw się, zostanę tu, poczekam na tego gościa z tobą i tak nie mam co robić – uśmiechnęłam się, a on wygiął usta w coś na kształt uśmiechu.
Nagle zgasło światło. Nikt nie wiedział co się dzieje. Usłyszałam jak Stef przeklina pod nosem, a potem zaczyna wykrzykiwać, że to nic poważnego, że usterka zaraz zostanie naprawiona. Potem usłyszałam jak udaje się na zaplecze. Ja czekałam tak w ciemnościach, aż zaczęły mnie boleć nogi. No w sumie się nie dziwię, tyle czasu na nogach, a ja miałam odpoczywać. Słyszałam wyrazy niezadowolenia z głębi lokalu i powszechne zamieszanie, pomimo tego byłam spokojna. Powoli odwróciłam się i ‘wymacałam’ krzesło. Już miałam usiąść kiedy kolejny raz dzisiaj trafiłam na opór. Kolejny raz na kogoś wpadłam. Zaczęło to być irytujące, zważając na fakt, że nie widziałam tego kogoś.
- Przepraszam – powiedziałam razem z tym tajemniczym ‘kimś’. Głos wydawał mi się znajomy, ale musiałabym go usłyszeć jeszcze raz.
Oboje się zaśmialiśmy i właśnie w tym momencie włączyli światło. Ja wciąż za blisko kolesia, stałam teraz wpatrzona w górę. W jego oczy. Tak to zdecydowanie te same czekoladowe tęczówki co godzinę temu.
- Coś dzisiaj za często się spotykamy – popłynęły melodyjne dźwięki jego głosu, ale nie było widać żeby faktem naszych ‘zderzeń’ był zawiedziony. Wręcz przeciwnie. Zakręciło mi się w głowie. Znów doznałam miażdżącego bólu w czaszce. Postanowiłam powoli zająć miejsce siedzące udając, że nic się nie stało. I bardzo dobrze zrobiłam, bo tuż po chwili pojawił się Stefan już i tak dość wkurzony. Nie chciałam go zamartwiać moim stanem, a i tak była przed nami dość niepokojąca rozmowa. Nieznajomy natomiast, przez tą krótką chwilę zdążył zlustrować mnie wzrokiem, a później przenieść go na mojego przyjaciela.
Zdenerwowany chłopak za barem zwrócił się do bruneta.
- James cholero! Gdzie ty byłeś!? Miałeś być pół godziny temu!
Za dużo informacji jak na jedną chwilę…
Nagle zobaczyłam czarnego kota siedzącego na płocie. Niby nic szczególnego, gdyby jego ślepia nie były wpatrzone we mnie. Miałam wrażenie, że obserwuje każdy mój ruch. To jest aż nienaturalne. A przynajmniej takie miałam wrażenie. Dzisiejszy dzień, mogę śmiało zaliczyć do najbardziej dziwnych. Po prostu góruje na pierwszym miejscu. Do mojego umysłu doszła myśl: a jeśli od dzisiaj każdy mój dzień będzie obfitował w tego typu nadzwyczajne zjawiska? Ogarnęła mnie pewna obawa. A może to jednak dobrze? Hmm…
Nareszcie doszłam na miejsce. Oto i Graise – jeden z najbardziej znanych miejsc spotkać ludzi z ‘mojego’ środowiska. Nie bójcie się, moje środowisko to wcale nie jakaś sekta czy ćpuni, zabójcy, samobójcy, złodzieje, fanatycy czy tego typu ludzie. To po prostu grupka ludzi, którzy chcą zmienić miasto na lepsze. Dzięki mojej, a raczej moich Ś.P. rodziców, posadzie jest to możliwe. Zawsze chciałam być kimś ważnym, kimś co może coś zmienić, kimś kogo zdanie się liczy.
Otworzyłam drzwi i przekroczyłam próg. Owiał mnie tak dobrze mi znany zapach serwowanych tu zarówno fastfoodów jak i dań obiadowych, piwa jak i wykwintnego wina. Było to miejsce dla każdego. Można się było wyluzować, dobrze zjeść i spotkać z przyjaciółmi. I do tego klimatyzowane! W upalne dni do tego miejsca wbijały tłumy. Moje oczy już tyle razy penetrowały wnętrze pubu, że znam go na pamięć. Teraz tylko szukam Stefana. Gdzie on jest… Oh, mój kochany pracuś. Znalazłam go. Stał za barem z białym ręcznikiem przerzuconym przez ramię, w ręku trzymał szklankę i drugim ręcznikiem ją wycierał. Jego skupienie na twarzy było aż śmieszne. Uśmiechnęłam się i ruszyłam w jego stronę. Stanęłam przy barze. On nawet nie spojrzał na mnie. Widząc jedynie, że ktoś podszedł, sięgnął po mały notesik i wydukał:
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – trzymał długopis tuż nad kartką, czekając na zamówienie. Widać, że to była jego codzienna rutyna. W mojej głowie pojawił się prze szatański pomysł.
- Więc poproszę jedną przezabawną komedię – nareszcie na mnie spojrzał i czekał z zaciekawienie co znów wymyślę.- Michę popcornu, najlepszego przyjaciela obok, paczkę chusteczek, nasze kochane kłakałko – zaśmiałam się na zniekształcenie słowa „kakao” w naszym ‘słowniku’.- Może jeszcze do tego żelki i jedną porządną fazę – uśmiechnęłam się. – I to jak najszybciej – dodałam opierając się o blat.
- Jak sobie pani życzy – pokazał swoje białe ząbki w szerokim uśmiechu. Spojrzał na zegarek, a potem rozejrzał się po pubie.
- Co się stało? – spytałam, kiedy ten zmarszczył brwi. Wyglądał jakby czegoś szukał.
- Tego barana jeszcze nie ma, ja chcę już iść! – wyraził swoje niezadowolenie. Uniosłam jeden kącik ust ku górze i spojrzałam na niego z zaciekawieniem. Moja mina przemawiała: „Wytłumacz”. On to dobrze wiedział, przecież tak dobrze mnie znał.
- Miał się zjawić nowy barman. Miałem mu pokazać co i jak i zostawić go w rękach George’a – zrobił zrezygnowaną minę.
- Czyli musisz jeszcze zostać?
- Tak – już był lekko poddenerwowany. – Już i tak siedzę tu dłużej niż powinienem, nie mogłem przez to iść do ciebie do szpitala.
- Wiesz, że nie mam do ciebie o to żalu – powiedziałam kojącym tonem, było widać, że był wkurzony.
- I tak powinienem być z tobą, a nie otrzymać sms, że umarłaś, a potem kolejnego, że znów jesteś wśród żywych – jego wzrok zabijał, ale na mnie patrzył opiekuńczo.
- Nie martw się, zostanę tu, poczekam na tego gościa z tobą i tak nie mam co robić – uśmiechnęłam się, a on wygiął usta w coś na kształt uśmiechu.
Nagle zgasło światło. Nikt nie wiedział co się dzieje. Usłyszałam jak Stef przeklina pod nosem, a potem zaczyna wykrzykiwać, że to nic poważnego, że usterka zaraz zostanie naprawiona. Potem usłyszałam jak udaje się na zaplecze. Ja czekałam tak w ciemnościach, aż zaczęły mnie boleć nogi. No w sumie się nie dziwię, tyle czasu na nogach, a ja miałam odpoczywać. Słyszałam wyrazy niezadowolenia z głębi lokalu i powszechne zamieszanie, pomimo tego byłam spokojna. Powoli odwróciłam się i ‘wymacałam’ krzesło. Już miałam usiąść kiedy kolejny raz dzisiaj trafiłam na opór. Kolejny raz na kogoś wpadłam. Zaczęło to być irytujące, zważając na fakt, że nie widziałam tego kogoś.
- Przepraszam – powiedziałam razem z tym tajemniczym ‘kimś’. Głos wydawał mi się znajomy, ale musiałabym go usłyszeć jeszcze raz.
Oboje się zaśmialiśmy i właśnie w tym momencie włączyli światło. Ja wciąż za blisko kolesia, stałam teraz wpatrzona w górę. W jego oczy. Tak to zdecydowanie te same czekoladowe tęczówki co godzinę temu.
- Coś dzisiaj za często się spotykamy – popłynęły melodyjne dźwięki jego głosu, ale nie było widać żeby faktem naszych ‘zderzeń’ był zawiedziony. Wręcz przeciwnie. Zakręciło mi się w głowie. Znów doznałam miażdżącego bólu w czaszce. Postanowiłam powoli zająć miejsce siedzące udając, że nic się nie stało. I bardzo dobrze zrobiłam, bo tuż po chwili pojawił się Stefan już i tak dość wkurzony. Nie chciałam go zamartwiać moim stanem, a i tak była przed nami dość niepokojąca rozmowa. Nieznajomy natomiast, przez tą krótką chwilę zdążył zlustrować mnie wzrokiem, a później przenieść go na mojego przyjaciela.
Zdenerwowany chłopak za barem zwrócił się do bruneta.
- James cholero! Gdzie ty byłeś!? Miałeś być pół godziny temu!
Za dużo informacji jak na jedną chwilę…
Oho! To się dopiwro zaczyna:) Już nie mogę się doczekać co dalej wymyslisz...
OdpowiedzUsuńJak ja libię, gdy gasnie światłoXD A gdy jeszcze przy tym obijam się o jakiegoś przystojniaka...to czego chcieć więcej?:D
Hmmm...James...niech się Mel za niego bierze:)
Pozdrawiam i czekam na next!^^
Jejku, jejku, jejku! *-* Już kocham twoje opowiadanie i czekam z niecierpliwością na następny! *-*
OdpowiedzUsuńDodaję do obserwowanych i liczę na to samo z twojej strony ;))
http://i-love-you-vampire.blogspot.com/
Genialne *.*
OdpowiedzUsuńJak zawsze czekam na kolejny rozdział.
^^
WOW!
OdpowiedzUsuńwspaniały! *.*
już się nie mogę doczekać następnego <3
świetnie piszesz ;d
Asia ;3
Nowy rozdział na : Larth. Porwana:) Serdecznie zapraszam:)
OdpowiedzUsuńHahha... Zaje****.
OdpowiedzUsuńPowiem ci, ze czytam dużo książek fantasy i to co piszesz, wcale od nich nie odbiega. Jest nawet lepsze.
Nie wiem czemu, ale słysząc imię Stefan od razu wyobraziłem sobie Stefana z Pamiętników jako kelnera i zanim zdążyłaś napisać, że ma na ręce biały ręcznik, ja już wyobraziłem sobie jego z tym ręcznikiem. Chyba w myślach mi czytasz. ^_^
Ten nowy kelner wydaje mi się dosyć tajemniczy. Coś mi się wydaje, że ta czarna postać, chłód, brak prądu, kot, że to wszystko ma coś wspólnego z nim. Ale nie wiem, okaże się jak przeczytam dalej.
Biegnę do następnego ! :D
Świetnie piszesz i w ogóle brak słów!
OdpowiedzUsuńHmmm...
OdpowiedzUsuńTrochę dużo akcji jak na jeden rozdział ale okej
@imuglyandfuck