piątek, 8 lutego 2013

5. „– Jestem tu i nigdzie się nie wybieram.”


- Zaraz, chwila. To wy się znacie? – spytałam zaskoczona. Stef przewrócił oczami.
- To przez tego tutaj nie mogłem być u ciebie w szpitalu – ja wcześniej beztrosko wiercąca się na obrotowym krześle barowym, stanęłam w miejscu.
Jaki ten świat mały.
- Czyli, że to on jest nowym barmanem? – zapytałam, choć dobrze znałam odpowiedź. Stefan pokręcił twierdząco głową i w pewnym momencie coś sobie uświadomił.
- Yyy… ty go znasz? – uniósł jedną brew na znak zdziwienia. Spojrzałam na tajemniczego Jamesa, przekręciłam lekko głowę i zwróciłam się do przyjaciela.
- Tak nie do końca – zwróciłam wzrok na nowego pracownika Graise. – Wpadliśmy na siebie parę razy – uśmiechnęłam się, on zrobił to samo. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie nawzajem. To była taka… magiczna chwila, którą Stef po prostu musiał przerwać.
- Już dobra, dobra, dalej nie pytam. Corelli, na zaplecze. Już! – wydał rozkaz. – A ty Mel zaczekaj chwilkę – uśmiechnął się promiennie. Kiedy James przechodził koło mnie, zastawił na blacie małą karteczkę. Gdy wchodził do pomieszczenia, odwrócił się, spojrzał na liścik, potem na mnie i obnażył swoje białe kiełki w szerokim uśmiechu. Przysunęłam się odrobinkę do blatu i spojrzałam na kartkę. Po chwili zastanowienia, wzięłam ją do ręki i otworzyłam. W środku zauważyłam rząd cyfr, który najprawdopodobniej był numerem Jamesa. Uśmiechnęłam się do siebie i schowałam karteczkę do kieszeni. Wtedy pojawił się Stefan.
- To co, idziemy do mnie? – uśmiechnął się. Pokiwałam twierdząco głową, wstałam ze stołka i w tym momencie pojawił się brunet. Stanął za barem z białym ręcznikiem przewieszonym przez ramię i w uroczym wdzianku barmana. Uśmiechnęłam się i pomachałam mu na wychodne. On znów obnażył swoje białe ząbki w boskim uśmiechu. Jeszcze zanim przekroczyłam próg pubu, po raz kolejny odwróciłam się i patrzyłam na poczynania nowo poznanego Jamesa.
- No chodź już – ponaglił mnie przyjaciel. Ja z ‘naburmuszoną’ miną poszłam z nim, wsuwając swoją rękę pod jego. Już po chwili miałam radosny nastrój, nie wiem dlaczego, ale chciało mi się skakać. W pewnym momencie Stefan stanął i popatrzył na mnie jakby była chora na głowę.
- Co się stało? – spytałam z wielkim uśmiechem na twarzy.
- To ty mi powiedz – jego jeden kącik ust poszybował w górę. – Jak do mnie dzwoniłaś to raczej nie byłaś w najlepszym humorze – przypomniał mi o tamtej sytuacji, szliśmy dalej, a ja trochę spochmurniałam. – I jeszcze ten Corelli. Nie zabronię ci kontaktów z nim, ale on mi się nie podoba – spojrzałam na niego i ciut się uśmiechnęłam, a on już wiedział, co mi chodzi po głowie. – Oj dobrze wiesz o co mi chodzi. A w dodatku: ty masz chłopaka! Zapomniałaś o Matt’cie?... – chciał kontynuować, ale mu przerwałam:
- Już nie mam. – skwitowałam krótko.
- Yyy… - czułam na sobie jego wzrok, zdecydowanie nie wiedział co powiedzieć. – Co się stało? – powiedział wreszcie.
- Wiesz, że oni byli razem? – popatrzył na mnie ze zdziwieniem, ja utkwiłam swoje przeszklone oczy w jakiś punkt przed sobą, nawet sama dobrze nie wiedziałam na co patrzę, wiedziałam jedynie, że jak spojrzę na niego to się rozpłaczę. – Amy i Matt – dodałam po chwili, już chciał coś powiedzieć, ale mój niepochamowany język mu na to nie pozwolił. – A wiesz co boli najbardziej? – zatrzymałam się na chwile, wiecie, taka dramatyczna chwila, retoryczne pytanie i te sprawy. – Nie to, że się w sobie zakochali tylko to, że mi nie powiedzieli. Przecież bym ich nie zatrzymywała. Jak się kochają to niech będą razem. Przecież nic nie trwa wiecznie…
- Nie mogę uwierzyć, że już im odpuszczasz. Ja cię znam. Jesteś cholernie uczuciowa, nawet nie udawaj, że jest inaczej – spuściłam głowę. – Wiem, że cię to boli, ale nie chcesz, żeby przez ciebie oni byli nieszczęśliwi. Wiem, że próbujesz to schować w sobie i wiem też, że to nic ci nie da. Słoneczko – lubiłam jak tak do mnie mówił, uśmiechnęłam się smutnie, a on sprawił bym na niego spojrzała. – Jestem tu i nigdzie się nie wybieram – zapatrzyłam się na jego brązowe tęczówki.
Faktycznie jest tu, był ze mną jak było wspaniale, ale po śmierci rodziców też ze mną był i jestem pewna, że będzie nadal. Z czasem jak na mnie patrzył, jego źrenice się rozszerzały. Zawsze tak robiły, ale wcześniej nie zwróciłam na to większej uwagi.
Nagle tą miłą chwilę przerwał jadący z niewymowną szybkością samochód. Na pewno kilka razy przekroczył dozwoloną prędkość, jednak pomimo to, kierowca wykonywał maszyną płynne ruchy. Szybko odwróciłam głowę w stronę źródła hałasu. Fascynowała mnie taka szybkość, przyznaję. Chciałabym kiedyś się tak przejechać - rozmarzyłam się trochę.
- Ale wariat, jeszcze tego brakuje żeby kogoś zabił – powiedział Stef wyrywając mnie tym samym z zamyślenia.
- Co?... A tak, bezmyślny… – wypowiadając te słowa jednocześnie śledziłam jadący pojazd. Po chwili zniknął za zakrętem, a my poszliśmy dalej. Po jakiś 10 minutach byliśmy już u niego. Pomimo wysokiej temperatury na dworze, która z biegiem czasu spadała, zważając na już dość późną godzinę, usiedliśmy na kanapie przed telewizorem popijając ciepłe kakao. Trzymając nagrzany kubek w ręku, patrzyłam na poczynania bohaterów jakiejś komedii. Kolejny film, który nie ma praktycznie sensu, ale to jest najzabawniejsze. Taka parodia życia.
- Uuu, skończyło się – zrobiłam smutną minkę, dopijając ostatni łyk, Stef się zaśmiał.
- Zostało ci jeszcze trochę – spojrzałam na niego.
- Gdzie?
- Tutaj – zbliżył ostrożnie rękę do moich ust i wytarł pozostałości po słodkim płynie, jednocześnie się przybliżając.
Znów utonęłam w jego czekoladowych oczach. On spojrzał w moje i przysunął się bardziej. Odsunął niesforny lok za ucho, uśmiechnął się. Nie wiedziałam co teraz zrobi, ale jak na razie nie protestowałam. Ponownie się przysunął i zastygł kilka centymetrów przed moją twarzą. Serce zaczęło mi szybciej bić. Mój organizm odmówił współpracy, nie mogłam się poruszyć ani nawet otworzyć ust. W pewnym momencie wykonał gwałtowny ruch, którym złączył nasze wargi. Nie ukrywałam, że byłam w delikatnym szoku. Mogłam się tego spodziewać, przecież cały czas robił podchody, ale i tak było dla mnie zaskoczeniem to, że się na to odważył. Nie miałam mu tego za złe. Było… przyjemnie. Był delikatny, poczułam się trochę jak wtedy, kiedy całowałam się z Mattem. Tylko nie wiedziałam czy to dobrze. Po chwili odsunęliśmy się od siebie. Ja – nadal w szoku, on – trochę wystraszony moją miną, czekał jak zareaguję, ale co ja miała zrobić.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Hej, hej!
Mam nadzieję, że się podobało i zostawicie swoje komentarze! Klikajcie też reakcję, chcę wiedzieć ile Was to czyta! PROSZĘ! Mam dziś dobry humor i patrze optymistycznie na liczbę wyświetleń ;**
Wasza Candice :**

 

6 komentarzy:

  1. Oooooo fuck! O fuck! Kurwa jakie to jest słodkie! *-* Aaaaaaaa kocham to! Kocham ten pocałunek! Ta końcówka jest najzajebistsza z całego rozdziału! Cały jest świetny, ale ta końcówka to cuuuuuuuuuuudooooooo! Uwielbiam takie słodkie cosie! *-* Awwwww!
    Kocham cię babo :D
    Dodasz się do obserwowanych? :)
    http://i-love-you-vampire.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodko:) Choć ja i tak trzymam kciuki za Jamesa:D Cóż poradzę, że taki mi się tajemniczy wydaje?:)
    Oj, łączy mnie z Mel zamiłowanie do szybkości*_* Uwielbiam jeździć z moim kuzynem, ten to dociska gazu:D
    Rozdział wspaniały, pełen pozytywnych uczuć, nawet smutek Mel, jest taki, że nie potrafiłam się zbytnio smucić. Przecież ma Stefana:D
    Ale i tak James jest u mnie górą! Podkreslam tylko:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam lekkie zaległości, ale na szczęście wszystko nadrobiłam i mogę komentować :)
    Rozdział boski. Ten pocałunek myryry. Choć ja jestem bardziej za Jamesem i czuję, że on tu nieźle namiesza =)
    Czekam na nexta

    http://bo-takie-jest-zycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. SUPER. Jestem strasznie zadowolona, że tu trafiłam <3.
    A tan buziak ; * Super ! Zgadzam się z Rose Malik co do James`a ; >
    Pozdrawiam Isiia <3.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie chcę mówić, że tak myślałem, ale na prawdę myślałem, ze tak się w końcu stanie... ^^
    Tak mi się wydawało, ze Stef się w niej podkochuje. Niby przyjaciel, któremu może się z wszystkiego zwierzyć. Ale właśnie przez to było widać, ze on ją kochał, ale nie mógł jej tego powiedzieć, bo była z innym i nic by z tego nie było. Powiem ci, że bardzo mi się to spodobało, że w końcu pokazał jej, ze ją kocha, ale myślę, że ona nie będzie tym zachwycona, bo widziała go tylko jako przyjaciela... ale okaże się jak przeczytam dalej.
    Świetna historia i na dodatek opowiedziana z tą twoją lekkością i pięknotą pisania...
    ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak mi się właśnie wydawało ,że on się wniej podkochuje ,ale cóż czytam dalej. Ciekawy rozdział a wogóle zachwycił mnie James taki idealny haah.

    @imuglyandfuck

    OdpowiedzUsuń