piątek, 14 czerwca 2013

24. „Czyli będzie się jednak żegnał?”

Mimowolnie z oczu popłynęły mi łzy. Kiedy się zatrzymaliśmy, było ze mną jeszcze gorzej. Zobaczyłam znajomą altankę, w której pierwszy raz rozmawialiśmy.
- Poznajesz? – wyrzucił z siebie w gniewie.
 Przełknęłam ślinę, opanowałam na chwilę łzy i wykrztusiłam:
- Czemu mnie tu przyprowadziłeś?
Puścił mnie, czyli ruszyło go to pytanie. Spojrzałam na swoją obolałą rękę, które była niesamowicie czerwona. Wiedziałam, że już za parę godzin będę mogła oglądać na niej kilka siniaków. Czyli nasza wspaniała Rada wybiera mi partnera, który może mnie skrzywdzić w każdej możliwej chwili, przeważając mnie swoją siłą. No teraz czuję się znacznie lepiej (i znów sarkazm).
Zapatrzył się w dal. Odezwał się dopiero po dość długiej ciszy:
- Żebyś sobie przypomniała co do mnie czułaś – wyczułam w jego głosie nutkę smutku, ale nadal był przepełniony złością, która mnie przerażała. Spojrzałam na niego, ale teraz już nic nie czułam, no może prócz strachu.
Odczekał chwilę.
- Nic…? – czy to była nadzieja?
Ponownie ogarnął go strach w tej samej chwili, w której ja najzwyczajniej w świecie stałam jak wryta i nie mogłam się poruszyć. Widziałam jak zaciska pięści. Niespodziewanie ruszył w moją stronę. Moje serce zabiło szybciej. Miałam wrażenie, że zaraz wyskoczy z klatki piersiowej.
On mnie pocałował?! Nie był delikatny, był… natarczywy. Czemu? Chyba nie było mi dane się dowiedzieć. Nie mogłam oddać pocałunku… a może po prostu nie chciałam? Byłam jednocześnie przepełniona strachem jak i dziwnym uczuciem w żołądku, które mówiło mi, że to nie miało być tak.
Odsunął się ode mnie. Spojrzał z pożałowaniem, a potem w jego brązowych tęczówkach ponownie zawitał gniew. Trzęsłam się.
- Dobra – wysapał. – Zrobimy to inaczej.
Chwycił mnie tak mocno, że aż pisnęłam. Ból promieniował teraz przez całe moje ramię. W oczach pojawiły mi się łzy, podczas kiedy on spojrzał na mnie ze złością. Gdzie się do cholery podział ten opiekuńczy Chris?!
Pierwsze łzy poleciały mi po policzkach, a on nic. Stał i się patrzył. Nie mogłam wytrzymać. Próbowałam się uwolnić, ale nie mogłam. Wtedy ból był jeszcze większy. Nagle coś poruszyło się za jego plecami. Odruchowo spojrzałam w tamtą stronę, ale nic tam nie było. Ponownie mignęła mi jakaś czarna postać, tym razem z drugiej strony.
Nie, tylko nie to!
- Nie, nie, nie! – to akurat wykrzyczałam.
Brunet spojrzał za siebie i zobaczył istotę uśmiechającą się obrzydliwie. Napadł mnie atak mdłości. Nie chciałam znów tego poczuć. Już powoli przygotowywałam się na ból. Zamknęłam oczy i zaczęłam szlochać. Po chwili ból w rękach ustał. Chłopak mnie puścił. Myślałam, że teraz skrzywdzi mnie to monstrum, ale nic nie poczułam. Nagle usłyszałam krzyk. Krzyk Chrisa. Otworzyłam oczy i mimo, że wcześniej to on był nastawiony przeciwko mnie to przeraził mnie ten widok. Leżał i zwijał się z bólu, a ciemna istota patrzyła się na niego z zadowoleniem wymalowanym na zmasakrowanej twarzy. Niespodziewanie uniosła wzrok i nasze oczy się spotkały. Czułam jak żołądek podchodzi mi do gardła, jakbym miała zwrócić tu i teraz. Jej tęczówki były tak podobne do moich. Oczywiście nie do tej zieleni, którą wcześniej posiadała, tylko do tych złotych, którymi patrzyłam na świat obecnie. W głowie zaczęło mi się kręcić. Powoli osuwałam się na ziemie, ale czułam się tak beztrosko, jakby zapadła w głęboki sen. Jedyne co zdążyłam wyłapać przed totalnym odpłynięciem było to, że wylądowałam w czyiś ramionach i usłyszałam:
- Dziękuję – najprawdopodobniej skierowane do tego ‘czegoś’.

Najbardziej przerażająca była myśl, która teraz całkowicie zawładnęła moim umysłem. Obawiałam się tego, że kiedyś faktycznie czułam coś do Chrisa, a teraz zwyczajnie się go bałam. Nie wiem co mam teraz sądzić o nim, o Radzie, o tej istocie.  Fakt, że wyjeżdżam jeszcze bardziej mnie dołował. Podobno wrócę, ale jaką mam pewność? Praktycznie żadnej. Tutaj Christopher zachowuje dystans, a kiedy tam zostaniemy sami, to co mi zrobi? Nadal będzie wkurzony. Mój znak to kolejny problem. Co jak co, ale jak Dennis tak na to zareagował, to co by powiedziała Casidy.
Obudziłam się, alleluja.
Ale gdzie ja jestem?!
Zamrugałam parę razy, by odzyskać ostrość i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wydawało się znajome… nagle moją głową zawładnął niezwykły ból. Złapałam się za nią jakby to miało jakoś pomóc. I powiem wam w sekrecie: nie pomogło…
Jęknęłam.
Gardło zaczęło mnie drapać. Próbowałam wykaszleć to cholerne uczucie, ale się nie dało! W pewnym momencie ktoś stanął w drzwiach. Nie wiem czy to przez to, że odwrócił moją uwagę czy co, ale ból ustąpił. Niestety obawy wróciły. Kilka kroków ode mnie, oparty o futrynę stał James. Patrzył na mnie tak jakoś dziwnie. Żal? Obrzydzenie? Złość? Nie miałam pojęcia, ale to uczucie niewątpliwie mnie niepokoiło. Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam. A nawet jakby mogła, to co mam powiedzieć?
Popatrzył na mnie jeszcze chwilę i kazał wstać. Zrobiłam to co polecił nie odzywając się ani słowem. Prowadził mnie na dwór. Okay…
Przytrzymał mi drzwi do samochodu czym niemo nakłonił do posadzenia mojego tyłka na fotelu pasażera.
Jechaliśmy w ciszy. Był skupiony na drodze. Chyba nadal urażony o tą akcję w Graise, ale przemawiało przez niego jeszcze coś. Po kilku minutach zdałam sobie sprawę, że jedziemy do mnie. Odwozi mnie do domu, by nie mieć ze mną już nic do czynienia. Nie chcę tak skończyć. A jeżeli jest tam Chris? W ogóle co się z nim stało? Co ten potwór mu zrobił?
Źle się czuję mówiąc o tej istocie ‘potwór’, ponieważ w gruncie rzeczy mnie uratował czy uratowała.
Popatrzyłam na chłopaka, a łzy zawładnęły moimi oczami. Nie chce go widzieć po raz ostatni. A na to wyglądało. Cały czas się tak zachowywał. Dość, że zostanę sama to będę miała na karku Radę, akademię i wkurzonego Christophera.
Samochód stanął. James wyłączył silnik. Czyli będzie się jednak żegnał? Czekałam z szeroko otwartymi oczami na to co chce zrobić. Dłuższą chwilę nic się nie działo.
Westchnął i wyszedł z auta. Trochę mnie to zaniepokoiło. Śledziłam jak idzie na około pojazdu i otwiera przede mną drzwi. Czekałam jakieś pół minuty zanim potrafiłam się pozbierać i opuścić czerwone Porsche. Nogi się pode mną ugięły, ale starałam się utrzymać równowagę. Wolno ruszyliśmy w stronę drzwi. Gdyby nie totalna cisza zakłócana przez stukanie moich i jego butów o chodnik pomyślałabym, że już mnie zostawi. Dotarłam pod drzwi. Nie chciałam, ale jednak to nastąpiło. Przeciągałam szukanie kluczy. Znalazłam je i bez pośpiechu przekręciłam w zamku. Otworzyłam drzwi i przekroczyłam próg. Serce zaczęło bić mi szybciej. Zastanawiałam się czy James w ogóle się do mnie odezwie, czy jak się odwrócę on nadal tam będzie. Postanowiłam to sprawdzić. Stanęłam z nim twarzą w twarz. A więc nie odszedł. Jeszcze. Za to jego oblicze sprawiło, że coś mnie ścisnęło za serce. Było jak z kamienia. Po jakimś czasie zdobył się na odwagę i już otwierał usta by wypowiedzieć słowa, których się bałam. Przed oczami stanęła mi scena z baru, kiedy jego skrzywdzone oczy przesłania złość. Nie chciałam tego.
-----------------------------------------
Hej Miśki!
Dodaję ten rozdział zdaje się, jedynie dla paru osób dlatego kocham ich niesamowicie. Planuję brnąć ku końcowi WSC, ale mam już 1 rozdział nowego opowiadania. Mam nadzieję, że się Wam spodoba, kiedy tylko pojawi się w sieci, dam znać ;3
Buziaki,
Wasza Candice xx.

6 komentarzy:

  1. Księżniczko kocham Cię bardzo:*** rozdzał zajebisty jak zawsze <3 Już się nie moge doczekać tego nowego !!! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Chris to dupek! -.-'
    Niech James ją wreszcie pocałuje w tym domu. Tak długo, z takim uczuciem. Proszęę jak tak na to czekam. Niech Mel zapomni o tym drugim debilu.
    Ej a powiedz mi, czy to monstrum to James albo jakiś jego kolega/koleżanka? :O gryzie mnie to :p
    Cudny rozdział, proszę wreszcie o pocałunek :3
    A nowe opowiadanie będę czytać na 100%, uwielbiam twoją twórczość ^^ ale nie kończ tak szybko tego bloga :p
    Pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
  3. James znowu ją uratował, awww :)
    Niech ją wreszcie pocałuje no! :)
    Cudowny rozdział, dziękuję, czekam na kolejny <3
    Buziaki xx

    @aania46

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Chciałam trochę poczekać na więcej komentarzy, ale widzę się nie doczekam. Więc postaram się w tym tygodniu dodać następny. Będzie to jeden z ostatnich.
      Much love xx.
      Candice

      Usuń
    2. Nie, nie, nie, nie! Proszę, nie kończ tak szybko tego bloga, błagam! ;__;

      Usuń