Piiiii…. Długi
dźwięk kończącego się życia. Mojego życia. Co to za historia, w której główna
bohaterka umiera na początku? Raczej nietypowa, ale nikt nie powiedziała, że
jest jak wszystkie. Ja nie jestem jak wszystkie.
Czułam jak
delikatna nić łącząca mnie z moim ciałem nagle pękła. Moje życie pękło jak
bańka mydlana. U stóp szpitalnego łóżka zanosiła się płaczem Amy, tuż obok niej
Matt. A ja ujrzałam drzwi. Błyszczały. Może to właśnie tak wygląda życie po
śmierci? Wchodzisz przez wielkie drzwi do nowego życia. Ostatni raz spojrzałam
na przyjaciółkę i chłopaka. Nie chciałam ich zostawiać, ale to nie zależało ode
mnie. Chciałabym do nich wrócić, ale pociesza mnie fakt, że po tej drugiej
stronie kiedyś mnie odnajdą. Ostatnia łza spłynęła mi po policzku i z
optymistycznym nastawieniem przekroczyłam próg. To było zgubne. Straciłam grunt
pod nogami zaczęłam spadać. Czy będę spadać tak przez wieczność? Czy zrobiłam
coś nie tak? Nagle zobaczyłam masę obrazów. To właśnie było moje życie. Kolejne
urodziny, strata rodziców. Mieszkanie z młodym wujkiem. To on wychowywał mnie
czy ja jego? Pojawienie się Margaret. Czas spędzony z Amy. Aż wreszcie pierwszy
pocałunek z Mattem. Ale czy to było życie, które chciałam przeżyć? Ono było…
było puste. Czy na tym etapie uda mi się je jeszcze wypełnić? To było czego
teraz najbardziej pragnęłam. W tej chwili jakbym uderzyła o ziemię. Czyżby moje
spadanie dobiegło końca? Czy już minęła wieczność? Otworzyłam oczy. Oślepiło
mnie światło. Tuż po chwili ukazała się… Amy! Obok nie Matt! Czyżbym dostała
drugą szansę…?